W powietrzu dało się wyraźnie odczuć jesienny klimat. Nie było już tak ciepło, jak przed kilkoma tygodniami. Obniżona temperatura widocznie dawała się we znaki, a szczególnie na takiej wysokości i przy tak szybkiej prędkości. Z początku, kiedy Teddy gwałtownie ruszył, dziewczyna niemal nie zsunęła się z miotły. Odruchowo wtedy wczepiła się paznokciami w jego brzuch, co sprawiło, że ten jęknął z bólu. W tym momencie kolejny już raz ucieszyła się, iż jest z tyłu, gdyż wbrew pozorom kącik jej ust niebezpiecznie powędrował w górę. Reakcja Teddy'ego, mimo że pozornie nie wydawała się ani trochę zabawna, w tej sytuacji rozbawiła Victoire i po chwili śmiała się już w głos, co odrobinę zdezorientowało chłopaka.
- Podejrzewam, iż ten śmiech spowodowany jest tym, jak bardzo się boisz? - rzucił z nadzieją, że być może uda mu się zacząć rozmowę. Po chwili jednak stwierdził, że stać go na coś lepszego, lecz uświadomił sobie również, że aktualnie nie ma w zanadrzu nic, co byłoby wystarczająco dobre.
- Mhm - odmruknęła tylko Victoire.
Gdy lecieli, jej głowa, jakby na zawołanie - a właściwie jego brak - zaczęła potrzebować podparcia i dziewczyna na wpół nieświadomie oparła ją o plecy chłopaka. Jemu, jak można by się spodziewać, wcale to nie przeszkadzało. Uśmiechnął się triumfalnie i lekko wypiął pierś do przodu, co nie zdołało ukryć się przed wzrokiem dziewczyny. Nie było dane mu jednak długo cieszyć się tą chwilą, gdyż chwilę później dostrzegł, że coś sporawego pędzi w ich stronę. Zmrużył oczy, wyostrzając wzrok i po chwili wiedział już wszystko.
- Dobra, Vic, teraz naprawdę się trzymaj. Zdaję się, że dzieciaki zaczęły grę beze mnie - powiedział z dziwną, jak na niego, powagą.
W tej chwili gwałtownie zanurkował, zwinnie unikając lecącego z ogromną prędkością tłuczka. Z perspektywy Victoire, która ostatni raz grała w quiddicha na czwartym roku, prawdopodobnie graniczyło to z cudem, lecz dla Teddy'ego zapewne było to typowe i łatwe posunięcie.
Niegdyś dziewczyna była w drużynie. Wraz z Misty zajmowały pozycje ścigających i szczerze uwielbiały tą grę. Dla Vic czar prysł, kiedy zleciała z miotły, gdyż jakiś Puchon miał zbyt wiele siły i za mało oleju w głowie. Przyczyniło się to do tego, że tłuczek uderzony przez niego z odległości dwóch metrów od dziewczyny, przydzwonił w nią z ogromną siłą i połamał kilka żeber. Oczywiście Puchon w zamian za swoje poczynanie, otrzymał małe upomnienie od Freda i Teddy'ego, ale to właściwie jedyna kara, jaką uzyskał. W końcu takie wypadki w quidditchu zdarzają i na pewno będę jeszcze zdarzać się często.
Na piątym roku miała zamiar wrócić do latania, jednak powstrzymały ją SUMY. Teraz po prostu nie czuła potrzeby, by znowu być w drużynie. Nie ciągnęło jej do tego sportu tak, jak kiedyś.
Rozmyślała o quidditchu, a Teddy nadal zawzięcie unikał pędzącego tłuczka. Właśnie znaleźli się niemal idealnie nad boiskiem, gdy piłka znowu spróbowała zaatakować. Z dołu oglądało ich już dobre trzydzieści osób, gdy Teddy ponownie uniknął ciosu i zanurkował w dół. W tym momencie obok nich pojawił się Fred z pałką w ręku. Odbił tłuczek z całej siły, a ten poszybował wysoko nad ich głowy.
- Kto jest tak inteligenty, że zaczarował tłuczek, by gonił kapitana drużyny? - Teddy spróbował przekrzyczeć głośny szum wiatru.
- Odbił go Clayton, a zaczarował jakiś anonimowy morderca. Zresztą pewnie za chwilę się dowiemy - usłyszał w odpowiedzi.
Wylądowali miękko na ciemnozielonej murawie. Teddy pomógł Victoire zsiąść z miotły i chciał już rzucić jakieś niezgrabne przeprosiny, lecz zdążył jedynie ledwo uchylić usta, a już Misty, na wpół ubrana, dopadła swoją przyjaciółkę. Wybiegła z szatni, mając na sobie jedynie za dużą koszulkę w barwach swojego domu, sięgającą do połowy ud. Oczy wszystkich obecnych zwróciły się w jej stronę, lecz ta widocznie nic sobie z tego nie zrobiła. Objęła przyjaciółkę i wspólnie ruszyły w stronę szatni.
Teddy stał jeszcze przez chwilę wpatrując się w odchodzące dziewczyny. Jego usta były wciąż lekko rozchylone, a palec prawej dłoni uniesiony do góry, jak gdyby chciał zabrać głos. Po kilku chwilach chłopak poczuł silne ramię, które spoczęło na jego barkach. Nawet nie próbował się odwrócić, gdyż od razu wiedział, kto stoi obok niego. Wszystko potwierdziło się, gdy zobaczył przed sobą gestykulującą rękę Freda, a po chwili jego uszu dobiegł znajomy głos:
- Złamane serca, porzucone obietnice i dryfująca w dal miłość... - powiedział niezwykle teatralnym tonem Fred, patrząc w tą samą stronę, co Lupin. Gdy po dłuższej chwili milczenia odpowiedzi nadal nie było, dodał: - Ej! Halo, ziemia do Teddy'ego! Bo dostaniesz oczopląsu... Idziemy. - Fred obrócił chłopaka o sto osiemdziesiąt stopni i wypuścił go z objęć. Gdy dotarli do grupki osób, które chciały zostać ścigającymi bądź pałkarzami, Fred szepnął do Teddy'ego, kiwając głową w stronę przysadzistego piątoroczniaka: - Ten tu, to Clayton. Chce być pałkarzem i myślę, że wychodziłoby mu to całkiem dobrze, gdyby nie...
- Clayton, tak? Widziałeś wcześniej, żeby coś z tym tłuczkiem było nie tak? - przerwał mu Teddy. Miał mocno zmarszczone brwi, co świadczyło o jego zamyśleniu.
W głowie chłopaka roiło się od myśli i przypuszczeń. Przypomniał sobie o czymś bardzo istotnym. Wszystko zaczynało powoli układać się w spójną całość. Zaczynał zauważać związek między tymi wszystkimi małymi, z pozoru nie powiązanymi, zdarzeniami. W s z y s t k o kręciło się dookoła Victoire. Ból głowy, liścik... Te dziwne spotkania Leo pewnie też miały z tym coś wspólnego. A teraz jeszcze tłuczek. To nie są zbiegi okoliczności. To nie przypadek - pomyślał. -To plan.
Ku nieszczęściu chłopaka, Clayton nie wiedział nic. Okazał się tylko nadpobudliwym gigantem z chęcią mordu. Cóż, może być dobrym pałkarzem. Po kilku ogłoszeniach i wyjaśnianiach niektórych, ważniejszych spraw, kilka osób już się wycofało. Teddy, który sam jest ścigającym, pozwolił sobie nagiąć reguły, jak co roku, i z góry umieścił Freda na pozycji pierwszego pałkarza. Na sam koniec zostało jedenaście chętnych do bycia ścigającymi, pięć osób na stanowisko drugiego pałkarza i czterech chłopców ubiegających się o zostanie obrońcą. Kilkanaście osób - głównie ci, którzy się wycofali - siedziało na trybunach i kibicowało swoim przyjaciołom. Po dłuższej chwili, gdy wszyscy ustawili się w kolejkę, Teddy rozpoczął eliminacje.
W tym czasie w szatni, Misty zdążyła już wygłosić przyjaciółce kazanie o obowiązkach i odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą przyjaźń. O tym, że nie zapomina się o dacie najbardziej stresującego dnia w historii życia swojej najlepszej przyjaciółki i o tym, jak bardzo się martwiła, gdy jakiś zaczarowany tłuczek dostał szału. Po tym całym potoku słów, Victoire w końcu dała radę zatrzymać wciąż gadającą Misty.
- Kiedy się stresujesz zdecydowanie za dużo gadasz. Poza tym, przecież dobrze wiesz, że Teddy przyjąłby cię z góry, gdybyś tylko kiwnęła palcem, więc w czym problem? - powiedziała Vic i chwyciła koszulkę Gryfonów, po czym wciągnęła ją przez głowę. - Jak wyglądam?
- Proponował mi taki ''układ'', ale wolę sama na siebie zapracować. A wyglądasz olśniewająco - rzuciła od niechcenia Misty.
- Aha, a właściwie to dlaczego siedzimy tu, jeżeli właśnie trwają eliminacje?
- Szukający idą w następnej turze. Zaczynam coraz bardziej żałować, że zachciało mi się zmienić pozycję. Czuję, że niepotrzebnie szukam wrażeń - odpowiedziała Misty nerwowo przygładzając włosy. - Dodatkowo jestem tam jedyną dziewczyną. Teddy zamierza wypuścić znicz i czekać, kto pierwszy go złapie. To będzie istna mordęga. To tak, jakby ktoś wpuścił Ellie i Ethana do wybiegu dla lwów. Ja jestem tymi biednymi lwami, a wszyscy pozostali - moim rodzeństwem.
Victoire szczerze się roześmiała i przytuliła przyjaciółkę, chcąc dodać jej otuchy. Siedziały w ciszy przez kilka minut. Tata powiedział jej kiedyś, że jeśli człowiek potrafi siedzieć z kimś w milczeniu, bez żadnego skrępowania, to najlepszy dowód na to, że ta osoba jest mu bliska i czuje się przy niej swobodnie. Tak właśnie wyglądała relacja Misty i Victoire. Pewnie siedziałyby tak jeszcze przez dłuższy czas, gdyby nie Fred, który właśnie wszedł do szatni.
- Nie to, że coś, ale to przypadkiem nie jest damska szatnia? - zapytała Vic.
- Mis, czas na ciebie - powiedział Fred, który sprawiał wrażenie lekko poddenerwowanego. Zignorował pytanie Victoire i poczekał aż Misty pójdzie za nim.
Weasley szepnęła jej na ucho, żeby się nie przejmowała, i że w nią wierzy, znów chcąc dodać jej otuchy. Po chwili została całkiem sama w pokoju. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, podeszła do lustra i poprawiła koszulkę w barwach jej domu. Związała włosy w gruby, luźny warkocz i wyszła na dwór z zamiarem udania się na trybuny, gdzie pewnie czeka już Fred. Jej głowę zapełniła nagle wizja zakończenia książki, z której czytania została niedawno brutalnie wyrwana. Zamyśliła się do tego stopnia, że nie zauważyła, kiedy znalazła się na siedzeniu obok Freda. Dopiero, gdy usłyszała głośny gwizdek Teddy'ego w pełni się otrząsnęła. Po chwili Lupin wypuścił z brązowej, skórzanej skrzynki złoty znicz, a wszyscy prawie-szukający, poszybowali w górę.
Ku zdziwieniu Victoire, Fred ani razu się nie odezwał. Teraz chłopak był już widocznie zestresowany. Pomyślała, że na pewno, podobnie jak ona, boi się o to, że ktoś okaże się lepszy od Misty, co niestety wydawało się całkiem prawdopodobne, jako że ich przyjaciółka była jedyną dziewczyną wśród kandydatów. Chcąc rozluźnić atmosferę i podnieść chłopaka na duchu powiedziała:
- Hej, przecież ćwiczyliśmy wszyscy razem w wakacje, pamiętasz? Dzieci przeciwko dorosłym. Harry? Charlie? Ja? T y?
- Tak, no jasne, że pamiętam. Jak mógłbym zapomnieć. Oberwałem tłuczkiem i byłem nieprzytomny przez dwadzieścia minut - odpowiedział, ale teraz już się uśmiechając. Ten mały gest sprawił, że Victoire poczuła się w pełni usatysfakcjonowana.
Nagle coś śmignęło jej przed oczami i poleciało w kierunku murawy. To sprawiło, że jeden chłopak szybko poleciał w kierunku małej złotej kuli, która po chwili okazała się zniczem. Tuż po nim Misty zanurkowała w tamtą stronę, a za nią pociągnął się już cały łańcuszek. Dwóch chłopców z trzeciego roku było tak podnieconych zobaczeniem złotego znicza, że zderzyli się sami ze sobą, w efekcie czego w grze pozostało już tylko pięciu zawodników. Gdy jeden chłopak z nieskazitelnie białym uśmiechem i czarnymi jak smoła włosami minął się z celem, grupka jego przyjaciół, siedząca za Victoire i Fredem, gwałtownie się poderwała, co sprawiło, że jeden z nich nieświadomie upuścił swoją kurtkę tak, że przykryła ona całą Vic. Dziewczyna zdenerwowała się i szybko zrzuciła z siebie to coś, co odebrało jej możliwość widzenia.
Trafiła wręcz idealnie. Kątem oka dostrzegła jej przyjaciółkę, która sprytnie ominęła chłopaka z czarnymi włosami, by po chwili chwycić w rękę złoty znicz. W tym momencie rozległ się gwizdek Teddy'ego, a Vic i Fred w tym samym momencie krzyknęli: JEST! Lupin odwrócił się do nich i posłał im ogromny uśmiech, po czym uniósł w górę dwa kciuki. Misty energicznie zatoczyła w powietrzu dwa koła i wylądowała tuż obok Teddy'ego, tym samym zaczynając ożywioną rozmowę. Fred poderwał się i szybko opuścił trybuny, udając się w stronę przyjaciół. Victoire po raz kolejny tego dnia została sama. Obróciła się na pięcie i również udała się w kierunku schodów. Przed nią szli, teraz nieco już zrezygnowani, ci sami chłopcy, którzy wcześniej siedzieli za nią i bardzo przeżywali całe eliminacje. Ku jej zdziwieniu tylko w jednym z nich rozpoznała Gryfona. Drugi i trzeci byli chyba z Hufflepuff'u. Tak, mieli z nimi opiekę nad magicznymi stworzeniami w czwartki, to z pewnością Puchoni. Czwarty to na dziewięćdziesiąt procent Krukon, a co do ostatniego nie była pewna. Jeden z nich - Puchon o gęstych, brązowych włosach - trzymał kurtkę, która wcześniej przykryła dziewczynę. Wydawało jej się, że rzuciła ją gdzieś przed siebie, a nie - oddała właścicielowi. Zastanawiając się nad tym, odwóciła się, by utwierdzić się w przekonaniu, że kurtka na pewno nie leży gdzieś na podłodze i wtedy stało się coś nieoczekiwanego.
Zderzyła się z plecami rzekomego Puchona, gdyż ten z niewiadomych powodów postanowił się zatrzymać. Lekko zakręciło jej się w głowie.
- Prze...przepraszam - wydukała niepewnie.
- Nic ci nie jest? - zapytał chłopak widocznie przejęty. Jego przyjaciele schodzili już po schodach, nawet nie zauważając, że brakuje jednego członka ich załogi. Po chwili dziewczyna na niego spojrzała, a gdy ten wciąż nie uzyskał odpowiedzi, dodał: - Naprawdę przepraszam, to moja wina.
- Nie, nie, nic mi nie jest, naprawdę - odpowiedziała Victoire lekko zmieszana. - Tylko... tylko upewniałam się, że nic tam nie leży.
- O! Zgubiłaś coś? Może pomogę ci poszukać? - zaproponował uprzejmie, co spodobało się dziewczynie.
- Nie, po prostu widzisz, ta twoja kurtka to przed chwilą ją na mnie upuściłeś i wydawało mi się, że rzuciłam ją gdzieś na bok, a nagle zobaczyłam, że znów trzymasz ją ty. Pewnie, kiedy ktoś, komu kibicowałeś prawie złapał znicza, nieświadomie rzuciłeś ją przed siebie. Masz szczęście, że Misty wtedy go nie złapała, bo gdybym tego nie widziała to z pewnością nie skończyłoby się to dobrze dla żadnego z nas.
- Och, rozumiem. Jeszcze raz przepraszam - powiedział odwzajemniając uśmiech, który przed chwilą posłała mu Vic i momentalnie się rozpromieniając. - Misty? To ta dziewczyna, która jest nową szukającą, tak?
- Tak, nową szukającą i moją najlepsiejszą przyjaciółką - odpowiedziała, wywołując tym samym śmiech swojego towarzysza. - Podejrzewam, że jeśli ja do niej nie pójdę to za chwilę sama tu przyleci, więc wybacz mi, ale muszę już lecieć - dodała kierując się w stronę schodów i posyłając chłopakowi ostatni uśmiech. Nie zaszła daleko, gdyż ten dogonił ją i zatrzymał.
- Co powiesz na Hogsmeade? Sobota, pójdziemy na spacer i do Trzech Mioteł, trochę lepiej się poznamy. Co ty na to? - zapytał z nadzieją w głosie. Na odpowiedź długo czekać nie musiał.
- Myślę, że może być miło -odparła, poprawiając koszulkę Gryffindoru.
- Super! Wpadnę pod wasz pokój wspólny o czwartej, okej? - powiedział, teraz już bardzo szeroko się uśmiechając. - Och! Byłbym zapomniał! Jestem Alfie, Alfie Waxman ale możesz mówić mi Alfred, czego zbytnio nie lubię, ale ważne byś w ogóle się do mnie odzywała, więc jak dla mnie możesz mówić mi nawet ''babciu'' - dodał, po czym wyciągnął rękę i delikatnie ucałował dłoń dziewczyny.
- Victoire Weasley, miło cię poznać, Alfie.
- Wzajemnie, Victoire.
- Do zobaczenia w sobotę - powiedziała Vic, a gdy usłyszała słowa pożegnania również ze strony chłopaka, już naprawdę udała się do Misty, która pewnie umierała z podniecenia.
Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jedno, bezbronne serce, które w tej chwili zostało nieświadomie naruszone. Teddy dosiadł miotły, by wyładować napięcie, które tłumiło się w nim przez ostatnie minuty i by pokazać Misty, jak bardzo się cieszy, że będą grać razem w drużynie. Wtedy właśnie ujrzał chłopaka, całującego rękę jego przyszłej dziewczyny i najlepszej przyjaciółki. Wtedy właśnie jego czułe serce zostało naruszone. I przede wszystkim właśnie wtedy zaczął szczerze nienawidzić Alfreda Waxman'a.
***
Po trzech dniach Misty wciąż nie mogła nacieszyć się ''zwycięstwem". Na całe szczęście teraz nie było już tak źle, jak pierwszego dnia. Od razu, kiedy wrócili z feralnych eliminacji, Misty - w towarzystwie równie podnieconego Freda - obskoczyła kilka korytarzy głośno ogłaszając wszystkim, kto właśnie został nową szukającą Gryffindoru. Wiele osób w ogóle się tym nie przejęło. Co więcej, niektórzy nawet nie podnosili głów znad książek, gdy ta dwójka, obskakując całą szkołę, zahaczyła o bibliotekę.
Cały następny dzień wyglądał podobnie. Dopiero teraz - w piątek - wszystko trochę się uspokoiło. Dziewczyny właśnie siedziały na błoniach Hogwartu. Wszystkie lekcje skończyły się niespełna godzinę temu, dlatego teraz wiele osób albo udało się do dormitorium, gdzie odpoczywało po pięciu dniach harówki, albo wyszło na świeże powietrze.
Victoire od razu po szkole postanowiła odrobić wszystkie lekcje i nadrobić dwie zaległe prace na eliksiry, by mieć całkowicie wolny weekend. Jakimś niewyobrażalnie wielkim cudem udało jej się nakłonić Misty, by ta również zrobiła coś pożytecznego i w końcu, po trzech tygodniach, oddała wypracowanie na zaklęcia. Nie da się ukryć, niemal osiemdziesiąt procent całej pracy panny Hastings wykonała Vic, za co otrzymała od przyjaciółki najsłodszego całusa w policzek na jaki tą było tylko stać. Dziewczyny usadowiły się pod rozłożystym, majestatycznym drzewem, mieniącym się kolorami jesieni. Dookoła nich leżały żółte i brązowe liście, które szeleściły cicho, gdy tylko któraś zmieniała pozycję. Promienie słońca tańczyły wokół głowy Victoire, tworząc coś na rodzaj aureoli, co tylko dodawało jej uroku.
Kilkanaście metrów dalej, przy niewielkim jeziorku, stał Fred i krzyczał coś w kierunku nieba. Nikt nie zwracał na to uwagi, gdyż po tych sześciu latach, wszyscy byli do tego po prostu przyzwyczajeni. Wydawałoby się, że ludzie przychodzą tu, by odpocząć i spotkać się ze znajomymi, a nie wysłuchiwać wrzasków dwójki nie do końca rozwiniętych umysłowo szesnastolatków. Starsi uczniowie sprawiali wrażenie, jak gdyby wyrobili sobie w uszach filtry. Znaczy to tyle, że słyszeli ćwierkające ptaki, ciche rozmowy i odprężający szelest liści, zamiast - zdecydowanie zbyt głośnych śmiechów i dziwnych okrzyków.
W tym czasie Fred ponownie już spróbował przemówić przyjacielowi do rozsądku.
- Teddy, wiesz, że cię kocham, ale błagam cię... Gorszego pomysłu chyba nie mogłeś już wymyślić.
- Ty się lepiej nie odzywaj, nie widziałeś tego. Ten gość r o z b i e r a ł ją wzrokiem. Nie chcesz pomóc przyjaciółce? On nawet nie poczuje bólu, kiedy...
- Nie, po prostu n i e. To pewnie pierwsze, co wpadło ci do tego pustaka, mylę się? Słuchaj, jeżeli n a p r a w d ę ci zależy to pomyśl nad tym trochę więcej niż minimum, dobra? - Fred spojrzał na przyjaciela z politowaniem. Chłopak zwisał głową w dół, zaczepiając nogi o najcieńszą gałąź, jaką tylko mógł sobie wybrać. - Albo po prostu dorośnij - dodał poważnym tonem. W odpowiedzi Teddy wybuchnął głośnym śmiechem, a po chwili dołączył do niego, jak można było się spodziewać, również Fred.
- Mam lepszy pomysł- powiedział Lupin, zeskakując z gałęzi, która wbrew pozorom nadal trzymała się na swoich miejscu. Chłopak stanął na przeciw Freda, położył mu rękę na ramieniu, po chwili mówiąc wyraźnie z siebie zadowolony: - Pamiętasz może Chloe?
____________________________
Haha! Udało mi się opublikować coś jeszcze 2 września! ;D Trzeci jest dopiero za cztery minuty, więc się jeszcze liczy, co nie? ;D
Ten rozdział miał pojawić się w okolicach pierwszego września, więc w sumie to nie mam jakiegoś większego opóźnienia ;) Ogólnie zamierzałam dodać go 31 sierpnia, ale stwierdziłam, że jeśli zbliża się rok szkolny ...GRRRR! Staram się o tym nie myśleć XD... to zafunduję Wam taki mały bonusik ;D, czyli dodam coś dłuższego. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i koniecznie dajcie znać w komentarzu, co myślicie ;)
Z góry przepraszam, jeśli wkradły się jakieś błędy w końcówce, ale pisałam ją dosłownie przed chwilą, więc nie zdążyłam jeszcze dokładnie wszystkiego sprawdzić :))
Myślę, że następny rozdział pojawi się około 16-19 września. Jako, że zaczął się nowy rok szkolny mam nowe postanowienie i postaram się wstawiać rozdziały tak mniej więcej co dwa tygodnie, dwa w miesiącu, coś takiego :DD 💕
Dobra, trochę się rozpisałam, więc już Was nie męczę.
Do poczytania wkrótce!💕 + Życzę wszystkim wytwania i samych piątek :D w nowym roku szkolnym, który ku mojej rozpaczy... właśnie się rozpoczął...
PS Jak pierwszy dzień szkoły? Mieliście lekcję typowo organizacyjną czy może, tak jak ja, od razu lecimy z materiałem? XD
Przyznaje bez bicia nie jestem fanką Nowego Pokolenia.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego iż nie spotkałam ciekawej historii, która przypadłaby mi do gustu az trafiłam na Twoje opowiadanie.
Jest ciekawe i fajnie pokazane.
Dodatkowo ujęłaś mnie postacią Vic.
Ta dziewczyna bardzo przypadła mi do gustu.
Jak potoczą się jej dalsze losy?
Vic naprawdę mi zaimponowała.
Mało jest bohaterek z twardym i bezpardonowym zachowaniem.
Dodatkowo genialny i pełen emocji opis meczu.
naprawdę kochana dla mnie kawał dobrej roboty z rozdziałem i pomysłem na opowiadanie.
Pozdrawiam i życzę weny.
[www.pokochac-lotra.blogspot.com]
Dzięki wielkie za opinię! ;)
UsuńTak naprawdę jeszcze zaczynam moją przygodę z pisaniem i prowadzeniem bloga, dlatego każdy komentarz, opinia, pochwała lub krytyka się liczy ;D Twój komentarz mega podniósł mnie na duchu i jest dla mnie super motywacją!;D
Tak! Właśnie o to mi chodziło! Cieszę się, że tak uważasz i że udało mi się w miarę dobrze opisać jej usposobienie ;))
Dziękuje jeszcze raz!
Pozdrawiam Cię baaardzo serdecznie i mam nadzieję, że może zostaniesz ze mną na dłużej :DD
Hej, cześć i czołem :)
OdpowiedzUsuńPrzybywam z kolejnym komentarzem ;D
Ogólnie rozdział bardzo fajny. Szybciutko i przyjemnie mi się go czytało.
Teraz więcej konkretów...
Co za idiota z tego Puchona, który miotnął w Vic tym tłuczkiem! Może gdyby nie to, dalej grałaby w Quidditcha. Osobiście uwielbiam postaci, które grają w opowiadaniach w Quidditcha. Nie wiem w sumie dlaczego, ale jeśli tak jest, to super ;D
Mam jakieś złe przeczucia co do Alfiego. Niby sympatyczny i w ogóle, ale jakoś nie przypadła mi ta postać do gustu. Moje pierwsze skojarzenie z tą postacią, to był serial "Tajemnice Domu Anubisa", który oglądałam, kiedy byłam młodsza xd Nieważne...
Cieszę się, że Misty dostała się do drużyny. Szczerze trzymałam za nią kciuki ;)
Zaintrygowała mnie ta ostatnia rozmowa między Teddym a Fredem. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^
Chciałam ci jeszcze zwrócić uwagę na brak paru przecinków i w oczy rzucił mi się jakiś błąd językowy. Ogólnie nie znalazłam tego dużo, tylko kilka ;)
Dobra, powiedziałam (a raczej napisałam :P), co miałam powiedzieć ;)
Pozdrawiam i dużo weny życzę ^^
Hejka!;D
UsuńTak, zdradzę Ci, że tamten Puchon był takim tępym, chodzącym osiłkiem bez mózgi, jeśli wiesz o co mi chodzi :DD
Hmmm... Jak na razie jeszcze nie chcę wypowiadać się za bardzo na temat Alfiego ;D Hej, ja też oglądałam ''Tajemnice Domu Anubisa''! haha
Dzięki, dzięki, dzięki :)))
Przecinki to coś, czego chyba nigdy nie opanuję :D Ciągle się staram, ale zawsze miałam problemy z interpunkcją ;) Już przed chwilą z grubsza poprawiłam kilka błędów i mam nadzieję, że jest lepiej ;))
Pozdrawiam Cię z całych sił i życzę poczwórną ilość weny ;P
No dobrze... ja jak często ostatnio bywa... znów zaklepuję miejsce i postaram się niedługo skomentować :)
OdpowiedzUsuńA więc tak:
OdpowiedzUsuńpodoba mi się. :D Myślałam, że powie do niego "babciu". ;-;
Czekam na kolejny rozdział. ::D Ten bardzo fajny. Szybko i przyjemnie się czyta. :3
Zapraszam!
Dziękuje Ci baaardzo ;D ❤️
UsuńHahaha jeszcze dużo przed nami, kto wie może jeszcze zwróci się do niego "babciu"...? XD
Na pewno niedługo pojawię się u Ciebie!
Pozdrawiam i życzę weny;D
No to niech to zrobi.
UsuńBiedny Teddy, tak w ogóle.
Jestem, przeczytałam, a teraz postaram się wszystko w miarę składnie skomentować. :D Późno już troszkę i nie wiem, co mi z tego wyjdzie, ale może coś uda się naskrobać.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo podoba mi się Twój styl pisania. 💘 Masz takie lekkie pióro, że wszystkie rozdziały przeczytałam w pół godzinki. :D
Od razy mówię, że już uwielbiam Teddy'ego i Freda, haha, są cudowni. 💗
Zauważyłam, że naginasz trochę kanon, bo w końcu Fred był sporo młodszy od Teddy'ego, a do tego Lupin był w Hufflepuffie, ale robisz to w taki sposób, że ani troszkę mi to nie przeszkadza. :D
Jestem bardzo ciekawa, o co chodzi z tymi tajemniczymi sygnałami. Najpierw ten nagły ból głowy, potem te zamieszanie z Leo i jeszcze ten tłuczek. Cholibka, jestem strasznie ciekawa, co Ty tam wymyśliłaś, bo wszystko naprawdę świetnie się zapowiada. 😄
Jeju, nie dziwię się Teddy'emu, że tak się wnerwił na tego Alfiego. Swoją drogą dziwię się trochę Victoire, że zgodziła się na to wspólne wyjście. Ciekawe co z tego wyniknie.
Ale świetnie, że Misty dostała się do drużyny, na pewno bardzo na to zasłużyła. 😄
Bardzo podoba mi się, kiedy wspominasz o Harrym albo o reszcie rodzin. Proszę więcej takich urywkow specjalnie dla mnie. :D
Hm... Miało być, że skomentuje całe opowiadanie, a wyszło, że odniosłam się tylko do tego rozdziału. xd
Mam nadzieję, że mi to wybaczysz, ale już jest późno, a ja padam na twarz. 😂
Mogę teraz śmiało zakomunikować, że zaległości nadrobiłam i jestem na bieżąco. <3
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, życzę mnóstwa weny i pozdrawiam! ^^
Hej, hej, hej!
UsuńNa początek: Ten komentarz sprawił mi tyle szczęścia, że sobie nie wyobrażasz!!! :D Jesteś taka kochana, jejku! Chwila... może jesteś robotem? Obcym? A może... pandą?
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!♥
Tak... Naginam kanon... ale cieszę się, że twierdzisz, że wychodzi mi to na plus :DD Szczerze, z początku Teddy miał być w Hufflepuffie, ale uznałam, że wtedy nie mógłby spędzać aż tak dużo czasu z Weasleyami ;DD
No wiesz, myślę, że Vic potrzebuje takiej ''odskoczni'', chociaż ten jeden raz ;D
Jasne! Zapamiętam i na pewno jeszcze kiedyś pojawi się tu taka wzmianka, specjalnie dla Ciebie haha:D ♥♥
Mam nadzieję, że się choć trochę wyspałaś :D Doceniam, że mimo zmęczenia zostawiłaś tu komentarz! Dziękuję!
Pozdrawiam, życzę wytrwania w roku szkolnym, od groma weny i dobrze spędzonego weekendu! Papa;)♥
Wow, ale fajne! :D biedny Teddy, jestem mega ciekawa jak rozwinie się ta cała sytuacja :D no i to zakończenie trzymające w niepewności, aa! Czekam na kolejny rozdział, który, swoją drogą, pewnie już niedługo :D
OdpowiedzUsuńJuż trochę od początku roku minęło, ale jak na razie chyba ok, nauka się zaczęła, ale do tej pory same pozytywne ocenki zebrałam :D
Zostaję i zapraszam do mnie!
Hej, hej!
UsuńDziękuje bardzo za komentarz!;D Mega podniosłaś mnie na duchu ;D
Co do tego, kiedy pojawi się następny rozdział to niestety muszę Cię powiadomić, że będą z nim małe opóźnienia... Przepraszam, naprawdę. Możliwe, że pojawi się dopiero w następnym tygodniu, ale ciągle go piszę. Małymi krokami, ale jednak! Niestety pojawiły się małe utrudnienia...
O! No to moje gratulacje! Oby tak dalej!;DD
Pozdrawiam ;)
Piszesz opowiadanie i czujesz, że, mimo najlepszych chęci, ciągle mu czegoś brakuje? Chciałbyś się dowiedzieć, jak to poprawić? W takim razie zapraszamy serdecznie na naszą ocenialnię, gdzie indywidualnie podejdziemy do Twojej pracy, pokazując jej wady i zalety, a przede wszystkim postaramy się doradzić Ci, w jak najlepszy sposób doszlifować Twój tekst.
OdpowiedzUsuńGorąco zapraszamy na nerdy-ocenkujo.
Załoga Nerdów.