Gorąco zachęcam do zapoznania się z wiadomością zamieszczoną pod rozdziałem!
A teraz: zapraszam do czytania;)
Tego ranka Victoire obudziła się stosunkowo późno. Była godzina dziesiąta, co oznaczało, że dziś musi już obejść się bez śniadania. Wstała z łóżka i głośno ziewnęła; tej nocy nie spała zbyt dobrze. Kilka razy budziła się i nie mogła z powrotem zasnąć, co w weekend, kiedy marzy się tylko o prawowitym wypoczynku, może być naprawdę bardzo irytujące. Wciągnęła na stopy ciepłe skarpety i podeszła do okna, by po chwili wpuścić do pomieszczenia łut świeżego powietrza.
Październik dawał się we znaki. Chłód szybko rozprzestrzenił się w pokoju, aby po chwili wywołać gęsią skórkę na odkrytych nogach dziewczyny. Ta właśnie zmierzała w stronę łazienki, gdy coś leżącego na stoliku nocnym przykuło jej uwagę. Na skrawku strony wyrwanej z jakiejś mugolskiej gazety czarne litery układały się w odręcznie napisane słowa:
Śpiochu kochany, jeśli jeszcze się nie zorientowałaś, to właśnie uroczyście Cię informuję, że zaspałaś na śniadanie. Jako, że jestem najlepszą przyjaciółką na calutkim świecie, zostawiłam Ci małe co nieco na komodzie przy drzwiach. Miłego spożywania - Misty (nie - Gerda) Hastings
PS Jestem na treningu, bo jeśli jeszcze nie wiesz, JESTEM W DRUŻYNIE!!!
Victoire uśmiechnęła się pod nosem i w myślach szczerze pogratulowała sobie, że ma tak genialną przyjaciółkę. W krótkim czasie zmieściła się z poranną toaletą i doborem ubrań, by po kilku chwilach móc już zaspokoić swój wyraźnie wygłodniały żołądek.
Misty zostawiła jej kilka kanapek i, co najważniejsze, bajgla z dżemem pomarańczowym, który był jej potajemną miłością. Po niespełna dziesięciu minutach Victoire w końcu wyszła z dormitorium z zamiarem sprawdzenia, ''co gra u pozostałych Gryfonów''. Jednak, ku jej zdziwieniu, w pokoju wspólnym nikogo nie zastała. Na szczęście było tutaj o niebo cieplej niż w jej dormitorium, gdyż ogień w kominku wyraźnie dawał o sobie znać. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, Vic ruszyła w stronę kanapy, by po chwili podrapać troszkę kota należącego do współokatora chłopaków - Theo.
W tym samym czasie trening quidditcha właśnie dobiegał końca. Teddy dziś tylko obserwował nowe ''zdobycze'' drużyny. Nie grał, ale za to bardzo dokładnie rejestrował każdy krok członków reprezentacji Gryfonów. Fred - jak zawsze - radził sobie fenomenalnie. W końcu genów nie da się oszukać. Fred to pałkarz równie dobry jak jego ojciec.
Misty szło trochę gorzej. Latała w te i we w tę za zniczem, który dzisiaj ukazał się wyjątkowo wcześnie, wciąż nie mogąc go złapać. Zdażyło się nawet, że chwyciła go za skrzydełko, po czym tak się podekscytowała, że ten bez problemu wyślizgnął się z jej rąk. Na szczęście Teddy był przyzwyczajony. Nie pierwszy raz zdarzyło się, że nowi członkowie drużyny na początku sezonu totalnie nie potrafią się skupić.
Po dwóch godzinach trening w końcu dobiegł końca. Lupin wylądował na zielonej murawie i można by pomyśleć, że ucieszy się, że w końcu może wrócić do zamku, napić się gorącej herbaty i po prostu zacząć normalnie przeżywać weekend, lecz tak naprawdę był bardziej zestresowany niż szczęśliwy. Bał się dzisiejszego wieczoru. Miał plan, ale tego bał się jeszcze bardziej.
- Beznadzieja! Widziałeś? Nie wiem, co mi się dzisiaj stało, naprawdę. Ciągle mi uciekał! Miałem tyle sytuacji... Stary, chyba wypadłem z formy - powiedział Fred. Sprawiał wrażenie oburzonego i niezwykle zdziwionego, wyglądało to jakby sam nie dowierzał w to, że niby tak beznadziejnie mu poszło.
- Tak, tak, w stu procentach się z tobą zgadzam - odparł cicho Teddy, nie rejestrując na co właściwie przytakuje.
- Wiesz, dzięki. Ty to zawsze potrafisz dodać człowiekowi otuchy - powiedział Fred, widząc, że raczej nie powinien oczekiwać czegoś więcej w tym temacie. - A co sądzisz o...
- Nie wiem, chyba tchórzę - wyrwał się Teddy.
- Aha...? No dobra, tak też można. Pytałem o Mis, a ty?
- A... Misty? Dobrze grała, ale nie o to chodzi. Co jeśli nie przyjdzie? Co jeśli ona nie przyjdzie, Fred? Albo... albo co jeśli ja tam nie pójdę? To możliwe!
- Stary, nie wiedziałem, że tak to na ciebie działa. Mamy chyba plan, co nie? Wszystko pójdzie jak spłatka! W końcu zawsze tak jest. Poza tym fajowsko będzie, nie widzieliśmy się dobre dziesięć miesięcy! - Fred wydał z siebie odgłos podekscytowania. - A tak w ogóle to serio? Martwisz się, czy się pojawi? Przecież ją znasz... To Chloe, nie przegapi takiej okazji.
- Jasne, dzięki. Nie martwić się... - powiedział Teddy bardziej do siebie niż do chłopaka. Szczerze nie przejmowała go Chloe - przecież to oczywiste, że sobie poradzi. Ta dziewczyna to największa spryciara, jaką kiedykolwiek widział Hogwart. Od roku zmagał się z nią Durmstrang. Potem - zaczęła liczyć tylko na siebie. Bardziej martwił go ten ich cały ''plan''. Jeśli w ogóle można tak nazwać zaplanowaną improwizację.
Po około piętnastu minutach cała trójka znalazła się w pokoju wspólnym. Weszli do środka, pozostawiając za sobą brudne, błotniste plamy, co nie spodobało się Prawie Bezgłowemu Nickowi. Duch, z pozoru zawsze optymistyczny, zaczął gonić ich po całym zamku i przystał dopiero przy schodach. Chłopcy zastanawiali się, co mu odbiło, chociaż nie zajęło im to dłuższego czasu, gdyż Misty uświadomiła im, że zostawiają za sobą bardzo oryginalne, brązowe ślady. Po tym cała trójka wybuchła śmiechem.
Przy ogromnym kominku siedziała Victoire z rudym kotem leżącym na jej kolanach. Miała na sobie luźny, za duży sweter, a w ręku trzymała niewielki kubek, z którego od czasu do czasu popijała. W porównaniu do wielkiego pokoju, wyglądała jak ziarnko piasku. Ten widok z pewnością rozczulił Teddy'ego. Obok dziewczyny siedziała wyraźnie zmarznięta Roxie, a nad nimi stała żywo opowiadająca coś Dominique. Nawet nie zauważyły one, gdy do środka zajrzeli ich przyjaciele. Jedynie Victoire zwróciła na to uwagę. Spojrzała w ich stronę, kręcąc głową i z pobłażliwym uśmieszkiem na ustach. Widocznie rozbawił ją temat na jaki tak żywo wypowiadała się jej siostra. Po chwili jednak wstała z miejsca i przywitała się czule z Misty.
- Naprawdę? Mogłaś mnie obudzić - powiedziała ciągle delikatnie się uśmiechając. - Poszłabym z wami na trening i przynajmniej by się mi nie nudziło.
- Po pierwsze: przydałoby się, żeby chociaż jedna z nas była dziś wyspana. Dodatkowo dzisiaj wielki dzień, nieprawdaż? - odparła Misty zbyt głośno wypowiadając słowo ''wielki''.
- To nic takiego, przecież dobrze o tym wiesz - odpowiedziała stanowczo, ale lekko się przy tym rumieniąc. Nie lubiła poruszać tego tematu przy Teddym, po którym już dało się zobaczyć wzrastające napięcie. Chłopak zacisnął delikatnie pięści i napiął szczękę.
- Nic takiego, już to widzę. Poza tym, to jeszcze nie koniec. - Misty wywróciła oczami. - Po drugie: poszłabyś z nami na trening? Z a m a r z ł a b y ś, tyle ci powiem. I po trzecie: ej, przecież się nie nudzisz. Patrz jak Domi żywo opowiada o... Domi o czym mówisz?
- Jak to o czym? O dzisiejszym wyjściu do Hogsmeade. Idziemy z Rox, Leo i jego znajomymi do Gospody pod Świńskim Łbem, co nie Rox? - Dominique wtrąciła się do rozmowy.
- Jasne o piątej, ale przecież oni już o tym wiedzą, no nie? - odpowiedziała również się dołączając Roxanne. Teraz cała szóstka stała w już w niewielkiej grupce.
- Tak się składa, że nie... - mruknął Teddy.
- Lee ostatnio...
- Trochę się zmienił.
- Po prostu ma też swoich znajomych.
- Nie mamy czasu, żeby sobie wszystko...
- Żeby się spotykać.
- Ale to tylko przejściowe - wydukał Fred i Lupin w akompaniamencie dziewczyn. Roxie i Dominique nie wiedziały nic o ostatnim dziwnym zachowaniu Delano, a jako że nigdy zbytnio nie starały się zrozumieć swojego starszego rodzeństwa, tylko wymieniły spojrzenia. Domi wzruszyła ramionami i odpowiedziała coś w rodzaju krótkiego - ''aha''. Po tym wszystkim Fred wreszcie zabrał głos.
- Znajomymi? O, a z którego domu? Masz na myśli chłopców czy...
- I tych, i tych. Będę rozważna i nie zamierzam wychodzić poza teren Hogsmeade.
- Plus wrócisz przed dziewiątą - dodał Fred, wskazując na nią palcem, ale również się uśmiechając. - Cała się trzęsiesz - powiedział po chwili i już opatulał siostrę swoją bluzą.
- Dzięki, ale nie licz na tą dziewiątą - podsumowała Roxanne, odwracając się na pięcie i ruszając do dormitorium. Na pożegnanie Domi szybko uścisnęła Victoire i Misty oraz rzuciła jakąś szybką formułkę w kierunku chłopców.
- Powodzenia! - krzyknęła radosna Victoire, gdyż wcześniej siostra zwierzyła się jej, że na całym ''wypadzie'' będzie również chłopak, który się jej niemiłosiernie podoba. Gdy tylko odeszły, Misty odwróciła się do Freda.
- Hej, Freddie! Co z tobą? - wyrwała się. Wyciągnęła rękę i pstryknęła mu palcami przed nosem. - Myślisz, że twoja siostra ma zamiar...
- Nic już lepiej nie mów - przerwał jej Fred, zakrywając jej na chwilkę usta dłonią.
- Tak? Dobrze, więc odchodzę Fredzie Weasley! Wniosek rozwodowy niedługo zostanie podpisany, a teraz: adiós! - odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak Weasley ją uprzedził. Mruknął coś w rodzaju - ''jak zawsze" i sprawnie chwycił ją za nogi po czym przełożył sobie przez ramię, dodając okrzyki zwycięstwa.
Po chwili uszu pozostałej dwójki dobiegł odgłos świadczący o tym, że zostali sami, a ich przyjaciele są już na zewnątrz. Zapewne udali się do kuchni, gdyż to o jedzeniu przez całą drogę tutaj rozmawiał Fred. Teddy spojrzał na Victoire i totalnie nie wiedząc co powiedzieć, wypalił:
- To co to za herbata?
Vic głośno się zaśmiała. Naprawdę? Naprawdę? - pomyślała wciąż się śmiejąc. - Myślałam, że stać cię na coś więcej, panie Lupin.
- Pana ulubiona. Chcesz łyka? - powiedziała do teraz już otwarcie uśmiechającego się Teddy'ego. Zawsze, gdy śmiała się z jego powodu, się uśmiechał. Zawsze.
- Moja ulubiona powiadasz? No to chyba się skuszę - odparł chwytając kubek i biorąc porządny łyk. Cała sytuacja naprawdę bardzo mu odpowiadała, aż do teraz. - Na piejące mandragory, Vic! Co to, do cholery, jest?! - krzyknął ledwie wszystko przełykając.
- Lekarstwo zapobiegające przeziębieniu pani Pomfrey. Jak ci smakuje?
- Wiesz, całkiem niezłe. Ale chyba czuję się trochę urażony. Miało być pyszne. Było tylko niezłe, chociaż jeśli mam być szczery, w życiu nic gorszego nie piłem.
- Doprawdy?
- Tak, dlatego właśnie uważam, że należy mi się jakiś bonus za to, że tego nie wylałem - powiedział wręczając jej z powrotem kubek.- Chodź no tu. - Teddy ruszył w kierunku dziewczyny.
- Lupin... Nie zbliżaj się. Dobrze ci radzę - uprzedziła go z powagą Victoire. - Naprawdę myślisz, że dam ci się ot tak przytulić? - Chłopak ciągle zmierzał w jej kierunku, więc cicho dodała: - Sam tego chciałeś - i chlusnęła napojem w Teddy'ego, po czym rzuciła się do ucieczki.
Nie zastanawiając się długo ten ruszył za nią. W między czasie dało się usłyszeć piskliwe okrzyki, biegającej dookoła kanapy Victoire oraz śmiech dwójki. W pewnym momencie Vic zaczęła wbiegać po schodach i zmierzać w kierunku dormitorium. Zaraz za nią Lupin wciąż ją gonił. Jej długie włosy latały we wszystkie strony, a słodki śmiech niósł się po korytarzu. Teddy również się śmiał. Bo jak mógłby nie cieszyć się w tak cudownej chwili? Właśnie bawi się w berka z dziewczyną, która jest jego małym światem. Z dziewczyną, z którą się wychował. Którą niegdyś traktował jak siostrę i najlepszą przyjaciółkę, a teraz otwarcie mógł stwierdzić coś jeszcze. Mógł stwierdzić, że ta dziewczyna jest gwiazdą jego dnia i promieniem nocy, a także najcudowniejszą istotą, z jaką kiedykolwiek miał do czynienia.
I z tą myślą pozostał, kiedy ta zatrzasnęła mu przed nosem drzwi dormitorium.
***
Wybiła czwarta. Godzina spotkania.
Wydawać by się mogło, że pierwsza randka, jeśli w ogóle można tak to nazwać, to wydarzenie, któremu towarzyszą niezliczone pokłady stresu i ekscytacji, ale w jej wypadku wcale tak nie było. Po prostu założyła na siebie ubrania, które wcześniej wybrała jej niezwykle podekscytowana Misty, chwyciła torebkę i ruszyła do obrazu Wielkiej Damy. Przez głowę przez chwilę przeszło jej nawet, by wziąć ze sobą Mis, jednak ta stanowczo odmówiła i przywołała Vic do porządku. Oburzyła się, jak w ogóle coś takiego mogło jej przejść przez - cytat - ''tego pustaka'' i zadeklarowała, że idzie się poszlajać z Kurtem Cobain'em w słuchawkach, cokolwiek miało to oznaczać.
Otworzyła przejście i wyszła na zewnątrz. Ku jej sporemu zdziwieniu, przed obrazem nikt nie czekał. No cóż, pewnie jeszcze nie ten czas- pomyślała i pogrążyła się w przemyśleniach. Zastanawiała się i w myślach przeanalizowała sobie czy na pewno odrobiła całą pracę domową z piątku oraz czy ma oddane już wszystkie wypracowania.
Niespodziewanie jej uszu dobiegły odgłosy szamotaniny, wywodzące się z pokoju wspólnego. Nie musiała długo głowić się nad tym, co właściwie się tam dzieję, gdyż właśnie w tym momencie obraz ponownie się przesunął, ukazując przy tym dwójkę dobrze znanych jej twarzy.
Chłopcy z początku nawet jej nie zauważyli. Po prostu dalej się sprzeczali. Dało się usłyszeć takie zwroty jak: ''Po co ty to brałeś?!'' albo ''Naprawdę myślisz, że się skapnie?'' lub nawet ''Nóż? Ale chyba nie zamierzasz go użyć...''
Chłopcy z początku nawet jej nie zauważyli. Po prostu dalej się sprzeczali. Dało się usłyszeć takie zwroty jak: ''Po co ty to brałeś?!'' albo ''Naprawdę myślisz, że się skapnie?'' lub nawet ''Nóż? Ale chyba nie zamierzasz go użyć...''
- A co? Może miałem jej nie brać?! Przecież mieści się w plecaku. To pewne, że się przyda! - krzyczał obecnie Teddy. - A ty co takiego wziąłeś, że się w ogóle wypowiadasz?
- Zabrałem twoje głupie dupsko i ci w tym wszystkim pomagam, głąbie! Doceń to!
Krzyki przerwała Victoire głośno odchrząkując:
- Co takiego? - spytała z ciekawością i nutką irytacji w głosie. Chłopcy podskoczyli i odwrócili się w jej stronę, po czym szybko zaczęli zakrywać plecak oraz kilka innych rzeczy, jakie trzymali za plecami.
- Vic, moja przyjaciółko! A ty nie z tym, jak mu tam, Albertem? - zagaił, chcąc zmienić temat, Fred.
- Ekhm... Nie, za chwilę tu będzie, a wy? Gdzie się wybieracie? I co w ogóle robicie?
- Remont! - wyrwał się niespodziewanie Lupin. - Remont u Zonka! Nie słyszałaś? Dziwne. Cały Hogwart o tym trąbi.
- Tak? A widzisz, bo...
- Przepraszam, ale naprawdę się śpieszymy, Vic! Dzięki za... zainteresowanie i... i powodzenia życzę! Do kiedyś! - rzucił Fred i chwycił pod pachę Teddy'ego, po czym obaj szybko się oddalili, na co dziewczyna tylko odmruknęła coś w rodzaju - ''No... Może być ciekawie''.
Niemal w tym samym momencie pojawił się Alfie. Na szczęście nadszedł z zupełnie innej strony, bo gdyby minął się z chłopcami, mogłoby się to skończyć nie za ciekawie. Teddy z pewnością nie dałby mu tak po prostu przejść obok bez jakiegoś zbędnego komentarza. W dłoni chłopak trzymał piękną, czerwoną różę, którą po chwili wręczył Victoire.
- Hej! - przywitał się z wielkim uśmiechem na twarzy i cmoknął ją w policzek.
- Cześć, Alfie - odpowiedziała również się uśmiechając.
- Cudownie dziś wyglądasz. Gdzie chciałabyś pójść? Myślałem nad Panią Pudifoot, co ty na to?
- Jasne, jest okej - zapewniła go bez większego entuzjazmu.
- Jesteś pewna? Może wolisz Trzy Miotły? Chociaż tam...
- Tak! Wolę właśnie to miejsce. To jak? Idziemy? - powiedziała szybko Vic, gdyż naprawdę nienawidziła kawiarni Pani Pudifoot, a już na pewno nie miała zamiaru spędzić tam dzisiejszego popołudnia.
Jeszcze raz zerknęła na portret Grubej Damy i po chwili odeszła z chłopakiem w kierunku schodów. Chciałaby móc pomyśleć, że dobrze spędzi to popołudnie, lecz byłoby to sprzeczne z jej przeczuciami. A te wyraźnie mówiły, że dziś może być po prostu ciekawie w niedobrym tego słowa znaczeniu.
___________________________________________________________
___________________________________________________________
Witam wszystkich obecnych!
Jestem Magic Creature, ale możecie mówić mi po prostu Avis. Mam... Ach, nie chcę się znowu przedstawiać! Pamięta mnie ktoś jeszcze? Mam nadzieję, że tak, bo naprawdę nie zniknęłam, wciąż jestem. Jestem i zaczynam nadrabiać.
NAJWAŻNIEJSZY PRZEKAZ TEJ NOTKI: WYBACZCIE, ZAWALIŁAM, znowu.
Zapewniałam Was, że rozdział pojawi się 16 września, a jest 1 października, jest aż tak źle? Odpowiedź oczywiście brzmi ''tak''. Dodatkowo mam małe zaległości na Waszych blogach, za co również Was przepraszam.
Chciałabym bardzo móc Wam wszystko opowiedzieć. Niestety niektóre sprawy są zbyt prywatne, że tak to nazwę. Mówiąc bardziej ogólnikowo: w ostatnim miesiącu w moim życiu działo się bardzo wiele rzeczy, nie koniecznie tych dobrych. Ten miesiąc byłby trudny nawet bez tego, lecz tak, jest jeszcze nauka, która już zaczęła mnie dobijać. Dodatkowo na dworze zrobiło się zimniej i bardziej ponuro, świetnie!
Dobra, nie jestem tutaj przecież, żeby narzekać ;) Może powiem tylko tyle, że czasami przyjaciel okazuje się być tylko fałszywą częścią twojego życia. A w moim przypadku, był to nie jeden człowiek. Mam nadzieję, że zrozumiecie:)
Może zacznijmy temat rozdziału: co sądzicie? Niewiele się wydarzyło, ale jest to coś w rodzaju ''zapowiedzi'' rozdziału 8 ;)) Po raz pierwszy pokazało się tutaj trochę więcej Roxie i Dominique, co z kolei o nich myślicie? Chociaż w sumie chyba nie można jeszcze dobrze określić ich charakteru po tak krótkim ''spotkaniu'' XD
Nie chcę podawać terminu następnego posta, gdyż naprawdę nie mam zielonego pojęcia, kiedy go wstawię. Może za jeden tydzień, może za trzy ;) Jedno jest pewne - jest lepiej.
Dziękuję Wam, jeśli to przeczytaliście, a nawet jeśli nie to i tak dziękuję, że w ogóle tutaj jesteście :)
Pozdrawiam i życzę Wam mnóstwo szczęścia oraz wytrwania przede wszystkim! Jest moc! :D
Spokojnie ;) To tylko 3 tygodnie. ;) Jeszcze źle nie jest. Nie jesteś maszyną do pisania. ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział jest fajny. Lubię takie "zapychacze". :D Fajnie spowalniają czytanie. Ten jest fajny. :D
Wiedziałam, ze o czymś zapomniałam! :D
UsuńMoim zdaniem powinnaś jakoś wyróżnić liścik Misty np. użyć kursywy czy coś.
Hej, hej;)
UsuńKurczę... Może to i rzeczywiście nie tak dużo? Po prostu mam też trochę zaległości w komentowaniu innych opowiadań przez to wszystko, co się ostatnio działo ;P
Dziękuję!
Ooo, wiedziałam, że o czymś zapomniałam ;D Już poprawione!
Jeszcze raz wielkie dzięki♥
Nie ma za co. :D
UsuńU mnie na jednym blogu była raz półroczny zastój. .-. Po prostu z przyjaciółką nie potrafiłyśmy nic napisać ani się zmotywować.
Hej, cześć i czołem :D
OdpowiedzUsuńNa samym początku chciałam ci powiedzieć, żebyś nie martwiła się długimi przerwami na blogu. Wena jest bardzo złośliwa xd Ja osobiście wolę poczekać na rozdział dłużej i dostać naprawdę fajny niż miałabyś pisać "na odwal" ;)
Dobra, przejdźmy do części właściwej komentarza :D
Ogólnie bardzo mi się podobał :)
Co ci chłopcy znowu kombinują? xd Mam wrażenie, że chcą sabotować randkę Vic, ale mogę się mylić :P
Podobał mi się motyw z herbatką. Musiała po prostu być przepyszna xD
W ogóle lubię w twoim opowiadaniu, że miło i przyjemnie się je czyta :D Zachowuje taki żartobliwy charakter, a czasami lubię poczytać sobie coś luźniejszego ;)
Tak, jak osoba wyżej, chciałam podpowiedzieć, żebyś wyróżniła jakoś list Misty, żeby po prostu był bardziej widoczny ;)
Podsumowując, rozdział jest naprawdę fajny :)
Czekam na kolejny rozdział :D
Pozdrawiam i dużo weny życzę ^^
P.S. U mnie kolejny rozdział ;)
Hejo;D
UsuńDzięki, to mega kochane;D
Jednak ogólnie źle ostatnio z moim samopoczuciem i też źle czułam się z tym, że podałam tutaj fałszywą datę dodania następnego rozdziału, że tak to nazwę ;)
Haha cieszę się niezmiernie♥
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Kompletnie zapomniałam o tym liście! Wytłumaczę się, że po prostu dodałam ten rozdział późno w nocy i za bardzo nie rejestrowałam, co się dzieje XD
O! Na pewno niedługo skomentuję ;))
Pozdrawiam i życzę weny ;D
To... ja znów zaklepię miejsce i (tym razem na milion procent skomentuję :D) postaram się skomentować jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńJuż jestem!! Późno (za co ogromnie przepraszam), ale jestem!!
UsuńRozdział genialny!!! Cudownie mi się go czytało!! :D
Hahahaha... wiesz co? Ja zaczynam mieć poważne podejrzenia, że tworzysz Misty na moje podobieństwo XD Co prawda wygląd się nie zgadza... ale wiesz... najpierw miłość do Finnicka, teraz okazuje się, że słucha Nirvany... kurcze... jak się jeszcze okaże, że potajemnie podkochuje się w ojcu Freda, jego bliźniaku i samym Fredzie też, to oficjalnie uznam Misty za swoją siostrę XD
A Fred? No ja go uwielbiam (jak wiadomo... a nawet już nie piszę, bo wiem, że znasz tą regułkę, którą zawsze dodaję po napisaniu, że uwielbiam Freda XD)!!! Och... no bo jego nie da się nie lubić :D On niszczy system... kurcze... chciałabym takiego przyjaciela... FREDDIE! Od teraz jesteś moim przyjacielem! XDD Jeszcze jest takim troskliwym bratem (no dobra... trochę nadopiekuńczym, ale to nieważne XD) :D Po prostu nie da się go nie lubić XD
Jestem strasznie ciekawa cóż to za niecny plan wymyślili Teddy i Fred... znając ich, będzie zabawnie XD
Nie lubię tego całego Alfiego... nie wiem czemu... ale jakoś go nie lubię... i liczę na to, że jego randka z Vic nie będzie udana XD
Rozdział naprawdę super i świetnie mi się go czytało... zresztą już to pisałam, ale taka prawda XD
A jeśli chodzi o mały zastój na blogu... spokojnie... nie ma się czym martwić... naprawdę... zdarza się :)
No dobrze... życzę Ci duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny i czasu wolnego :)
Pozdrawiam
(ta nieogarnięta, trochę szalona, zakochana w Finnicku, Samie Claflinie, Fredzie i George'u Weasley, Jamesie i Oliverze Phelps i innych bohaterach książkowych i aktorach, miłośniczka niemiłosiernie długich komentarzy) love dream
PS Zapytałaś mnie czy biorę udział w LBA... tak, biorę udział w LBA :D
Heeejka!
UsuńJak to mam w zwyczaju mówić... Ważne, że w ogóle jesteś!;DD
Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Kocham;DD
Wiesz... Nigdy tak o tym nie myślałam, ale może trochę...?? Pożyjemy, zobaczymy. Jestem ciekawa czy za kilka miesięcy nadal będziemy tak uważać haha
Też uwielbiam Freda, jak mogłoby być inaczej XDXD
Powiem Ci w sekrecie, że Freddie już dawno przyznał mi, że Twoje komentarze lubi najbardziej... haha
Będzie zabawnie albo i strasznie, sama jeszcze nie wiem, więc szykuj się na najgorsze!!! albo najlepsze... Jak mówiłam, sama nie wiem hahaha
Ach! Ja też nie lubię Alfiego! Jak można być takim głupkiem, co nie?! (i mówi to jego pseudomatka XD)
Dziękuję!!!!!♥♥
Pozdrawiam... po prostu Avis XD (Kiedyś może bardziej rozpisze swój podpis, ale boję się, że to zajęło by więcej niż sam komentarz ;DD)
Cześć!
OdpowiedzUsuńO jak świetnie, już nie mogłam doczekać się nowego rozdziału. :D Nie przejmuj się, wcale aż tak dużo się nie spóźniłaś, każdemu się zdarza. :* Życzę Ci z całego serduszka, żebyś poukładała swoje sprawy prywatne. I nie przejmuj się, wszystko na pewno będzie dobrze. <3
Rozdział jak zwykle bardzo mi się podobał. :D
Cholercia, co też ten nasz pan Lupin wymyślił? Czyżby chciał zrobić wejście smoka na spotkanie Victoire i Alfiego? :D Mam nadzieję, że mu się to uda, bo dla mnie Tedoire forever! <3 Ciekawe, kiedy panna Weasley w końcu się do niego przekona. :D
Swoją drogą widzę, że Alfie nieźle sobie poczyna! Pierwsze spotkanie, a on już proponuje kawiarnię Pani Pudifoot?Przecież jakby Teddy się o tym dowiedział, to byłoby źle. :D Dobrze, że jednak idą do Trzech Mioteł.
Jestem naprawdę ciekawa, co wyniknie z tego spotkania.
PS. Mam nadzieję, że im się nie uda, a Victoire zakończy dzień z Lupinem. :D Hihi, taka zła ja. :D
Misty niech się nie martwi, w końcu opanuje chwytanie znicza do perfekcji. :D
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, kochana, i życzę mnóstwa weny! <3
Pozdrawiam serdecznie! :*
Hejka;)
UsuńDziękuję, jest już lepiej :)) dużo lepiej!
Haha Mam już pewne plany, co do Lupina :D TAK, TEDOIRE FOREVER! No ale... lubię utrudniać życie moim bohaterom haha
Ja nie wiem, co temu Alfie'mu odbiło! Żeby zapraszać kogoś do tej kawiarni?! Ja bym od razu zwiała gdzie pieprz rośnie! Nie lubię za bardzo gościa... (co z tego, że to ja go stworzyłam... xD)
Myślisz, że to wszystko ma w ogóle jakieś szanse dobrze się zakończyć?:DD
Wiesz... Misty chyba troszkę nie zdaje sobie aż tak bardzo sprawy z tego, że nie radzi sobie najlepiej.
Pozdrawiam, ściskam, całuję i życzę duuuużo weny!♥♥♥
Hej :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Awards :)
http://dramione-zapomnijmyoprzeszlosci.blogspot.com
Ojej! Dziękuję! ♥
UsuńNa pewno niedługo odpowiem na pytania;)